Maseczkowy zawrót głowy czyli przegląd maseczek w płachcie

Maseczki to jedna z moich ulubionych metod pielęgnacji. Kiedyś stosowałam je znacznie rzadziej, ale latka lecą, skóra potrzebuje więc większej uwagi. Niedawno opisywałam Wam maseczki, które bardzo mnie zachwyciły, ale tak jak Wam wtedy wspomniałam jestem strasznym leniuchem, więc częściej w użyciu są u mnie  maseczki w płachcie, właśnie za sprawą ich szybkiej aplikacji. Jakiś czas temu miałam okazję poznać maseczki marki Belov. Uzbierało się już ich kilka, więc czas, aby je Wam pokazać. Po otwarciu  każdej z saszetek wydobywa się cudowna woń i każda ma swoje odrębne zastosowanie. A zatem zaczynamy.




BELOV, maska w płachcie Odbudowa i Nawilżenie CYTRYNA 

Maska ma piękny, świeży, cytrynowy zapach. Ma za zadanie redukcję przebarwień i intensywną regenerację włókien kolagenowych. Jest idealna dla cery tłustej ze skłonnością do zmian trądzikowych, skóry pozbawionej witalności i z przebarwieniami.
Pomimo, iż mam cerę mieszaną  sprawdziła się dość dobrze. Zauważyłam, że przebarwienia faktycznie  trochę się zmniejszyły, a skóra jest gładka i przede wszystkim rozjaśniona. Zawarty w niej olejek ze skórki cytryny redukuje nadmierną produkcję sebum i powstawianie zaskórników.


BELOV, maska w płachcie Nawilżenie i Regeneracja ALOE VERA 


Maska ta intensywnie nawilża, wygładza i regeneruje skórę. Być może nie zauważyłam po niej jakichś większych zmian, ale faktycznie ładnie nawilża skórę. Zalecana dla każdego typu skóry. 
Najprzyjemniejsze w niej jest to uczucie chłodzenia.  W momencie, gdy ogrzewamy teraz mieszkania, to ta chwila relaksu była ukojeniem nie tylko dla twarzy.  Zapach  maseczki jest bardzo delikatny.

BELOV, maska w płachcie Nawilżenie i Rozświetlenie GRANAT 

Maska jest o podobnym działaniu, jak dwie poprzednie. Zapewnia wzrost elastyczności skóry. Cera po niej jest nawilżona i gładka. Również koloryt wydaje się wyrównany. Ta przeznaczona jest raczej dla suchej skóry. Używałam jej w momencie, gdy po jakimś kosmetyku w kilku miejscach  moja skóra była lekko przesuszona i tu faktycznie maseczka dała radę. Jak sprawdzi się przy typowo suchej skórze nie wiem.


BELOV, Kolagenowe płatki na oczy ze Złotem

Kosmetyki ze złotem bardzo lubię. W jednym z wcześniejszych wpisów znajdziecie opis jego działania.
Według producenta maska pozwalają szybko wzmocnić delikatną skórę wokół oczu a także zlikwidować przebarwienia i opuchnięcia pod oczami. I o ile całkowicie nie zniknęły, to jednak w widoczny sposób bardzo się zmniejszyły. Skóra pod oczami jest jędrna i gładka. 



Maska w płachcie Róża Damasceńska

Maska polecana jest do cery suchej, dojrzałej, jak również cery tłustej i trądzikowej.  Wodę różaną bardzo lubię, więc bardzo byłam ciekawa maseczki.  I raczej się nie zawiodłam. Wspaniały aromat relaksuje, a sama maseczka dokładnie nawilża i działa kojąco na skórę. Cera po niej wygląda na mniej zmęczoną i jest gładka w dotyku. 

Maska do twarzy OGÓREK 

Maska nawilża, zmiękcza i wygładza naskórek a cera staję się zdrowsza i lśniąca. Zmniejsza opuchnięcia i stany zapalne.  Skóra po niej wydaje się lekko napięta. Mając ją na twarzy chociaż trochę zapachniało mi latem i maseczką ze świeżego ogórka. 



Podsumowując bardzo spodobały mi się ich duże, dobrze opisane opakowania. Każda z maseczek po nałożeniu na twarz daje lekki efekt schłodzenia a chwilę potem mnóstwo relaksu. Co do działania to z pewnością przy dłuższym stosowaniu  byłoby pewnie lepiej widoczne. Jak na krótki okres stosowania nie zrobiły nic złego, ani też znacząco nie poprawiły stanu mojej skóry. Do niektórych z nich z całą pewnością powrócę. Cytryna i róża damasceńska to dwie, które polubiłam najbardziej. Cenowo też nie wypadają źle, bo jedna to koszt ok. 10 zł, a teraz można je dostać w obniżonych cenach.
Wszystkie z nich dostępne są na stronie Greenasia

A Wy widzicie wśród nich taką, która by się Wam spodobała?




18 komentarzy:

  1. Nie znam tych masek, ale po dzisiejszym dniu przydalaby sie i to nie jedna: )

    OdpowiedzUsuń
  2. Ani jednej z tych które przedstawiłaś nie znam. Maski w płachcie jednak zdecydowanie królują w moim domu. Uwielbiam je za łatwość nakładania i ściągania i fakt, że nie brudzą - skuteczność mają równie dobrą jak zwykłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greenasia jest stosunkowo od niedawna a jesteśmy jedynym dystrybutorem przedstawionych tutaj kosmetyków. wszystkie informacje na www.greenasia.eu i www.greenasia.pl

      Usuń
  3. A ze mnie taka blogerka, że wciąż jeszcze nie miałam żadnej maseczki w płachcie!😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Maski w płachcie nie są moimi ulubionymi, rzadko ich używam.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie znam tych maseczek ale mysle ze dzis chetnie kilka bym uzyla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszamy na naszą stronę, duuuży wybór masek w płachcie, hydrożelowa oraz inne postacie kosmetyków - www.greenasia.eu

      Usuń
  6. Nie widziałam ich wcześniej. Dla mnie pewnie idealna byłaby ta z cytrynką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. więc łap okazję bo do końca lutego maski z serii "natural extracts" są w promocji (www.greenasia.eu)

      Usuń
  7. Wyglądą świetnie :D Chętnie bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam wszelkiego rodzaju maseczki, ale ta marka jeszcze jest mi nieznana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greenasia jest w Polsce od niedawna. A jesteśmy wyłącznym dystrybutorem kosmetyków Belov. (www.greenasia.eu)

      Usuń
  9. Ja ogólnie lubię maseczki, ale lubię też jak coś ze sobą niosą :D Tu szału nie ma, więc dla mnie 10 zł to sporo :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam żadnej z nich, ale czeka na mnie sporo maseczek do przetestowania - w tym własnie azjatyckie od fajnej blogowej koleżanki. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam maski belov i byłam bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety nie miałam okazji testować tych maseczek, ale kto wie, może kiedyś to się zmieni. Na razie zaczynam przygodę z maseczkami w płachcie.

    Pozdrawiam,
    https://w-pogoni-za-idealem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Cosmetics reviews , Blogger